- Karte! – zawołała Lilka gdy tylko wróciła z pracy. Wyszłam do niej, bo po jej głosie było widać, że to dość ważna wiadomość. – Słuchaj! Dzwonili do mnie z sądu, znalazł się tam testament naszych rodziców, w którym powierzają nam wszystko co ich i dowiedziałam się, że mamy brata!
- Cooooooo? – zapytałam zaskoczona
- No, z tego co wiadomo ma dziewiętnaście lat, a na imię ma Filip, rodzice wyznaczyli na zadanie po ich śmierci: Mamy go odnaleźć.
- Jak to możliwe?
- Och nieważne, mamy brata! Może nie będzie tak źle!
Przez cały dzień nie mogłam pozbierać myśli. My mamy brata? Jakim cudem? Skąd on się wziął? Drugi głos w mojej głowie odpowiedział mi: Ze szpitala. Nieważne, w każdym razie muszę go znaleźć. Po moich przemyśleniach poszłam odwiedzić pokój mojej siostry, bo przypomniało mi się, że muszę jej o czymś powiedzieć.
- Lilka ?
- Hmm?
- Słuchaj, ostatnio dużo myślę o szkole, ja już nie czuję się w niej tak dobrze jak kiedyś. Myślę nad zmianą gimnazjum.
- Carte, to twój ostatni rok, bez sensu jest zmieniać szkołę. Wytrzymasz.
- Wiesz ja nie powiedziałam, że na pewno się przeniosę, tylko, że się nad tym zastanawiałam. No bo wszyscy tutaj wiedzą o śmierci rodziców, inaczej mnie traktują, podchodzą do mnie z dystansem. Dla nich jestem biedną, malutką Carte, już nigdy nie będę dla nich tą wyluzowaną Karte z poczuciem humoru. Wszyscy wiedzieli, że jestem pokręcona, a teraz jakby ta myśl u nich wygasała i… Och, rozumiesz o co mi chodzi.
- Tak, rozumiem, ale przemyśl to sobie, bo według mnie to nie jest najlepszy pomysł.
- Cooooooo? – zapytałam zaskoczona
- No, z tego co wiadomo ma dziewiętnaście lat, a na imię ma Filip, rodzice wyznaczyli na zadanie po ich śmierci: Mamy go odnaleźć.
- Jak to możliwe?
- Och nieważne, mamy brata! Może nie będzie tak źle!
Przez cały dzień nie mogłam pozbierać myśli. My mamy brata? Jakim cudem? Skąd on się wziął? Drugi głos w mojej głowie odpowiedział mi: Ze szpitala. Nieważne, w każdym razie muszę go znaleźć. Po moich przemyśleniach poszłam odwiedzić pokój mojej siostry, bo przypomniało mi się, że muszę jej o czymś powiedzieć.
- Lilka ?
- Hmm?
- Słuchaj, ostatnio dużo myślę o szkole, ja już nie czuję się w niej tak dobrze jak kiedyś. Myślę nad zmianą gimnazjum.
- Carte, to twój ostatni rok, bez sensu jest zmieniać szkołę. Wytrzymasz.
- Wiesz ja nie powiedziałam, że na pewno się przeniosę, tylko, że się nad tym zastanawiałam. No bo wszyscy tutaj wiedzą o śmierci rodziców, inaczej mnie traktują, podchodzą do mnie z dystansem. Dla nich jestem biedną, malutką Carte, już nigdy nie będę dla nich tą wyluzowaną Karte z poczuciem humoru. Wszyscy wiedzieli, że jestem pokręcona, a teraz jakby ta myśl u nich wygasała i… Och, rozumiesz o co mi chodzi.
- Tak, rozumiem, ale przemyśl to sobie, bo według mnie to nie jest najlepszy pomysł.
Lilka wpadła na pomysł, by wydrukować ogłoszenia: Szukamy Filipa Rawel . Według mnie to nie był najlepszy pomysł, ale już nic na to nie poradzę, w całym mieście widnieją te ulotki, na murach, na słupach, wszędzie. Dzisiaj był dzień wolny od szkoły i pracy, więc wybrałyśmy się na plażę. Lilka chciała zabrać ze sobą koleżanki, ale ostrzegałam ją, że ja wtedy nie idę, więc jesteśmy tylko we dwie. Rozłożyłyśmy sobie koce na piasku i posmarowałyśmy się olejkami. Ja miałam na sobie czarne bikini, a Lilka czerwone, chciała ubrać różowe, ale doskonale wie, że wtedy bym się do niej nie przyznawała, więc ku wielkiej niechęci ubrała czerwony z cekinami, to jakoś przeżyję. Gdy Lilka poszła do baru po koktajle, zobaczyłam tego chłopaka co widziałam nocą, jeszcze za nim zgarnęła mnie policja za przesiadywanie na rampie w nocy. Przyglądał mi się uważnie. Był wysoki, miał ciemną karnację, brązowe włosy tak fajnie ułożone i duże zielone oczy. To jego spojrzenie trochę mnie krępowało, nie lubię być obserwowana, lecz gdy odwzajemniłam to jego spojrzenie to chyba zorientował się o co chodzi, więc zabrał swoją deskę surfingową i ruszył ku oceanowi. Właśnie gdy zastanawiam się nad tym całym Filipem, Lilka usiadła na kocu obok mnie i podała mi czekoladowy koktajl. Przez chwilę przyglądałyśmy się ludziom surfującym na falach.
- Ten jest niezły. – Lilka wskazała na tego chłopaka co spotkałam go na rampie i zniknął.
- Mhm. – potaknęłam niezbyt entuzjastycznie.
Przez chwilę milczałyśmy, w końcu postanowiłam przerwać tą krępującą ciszę.
- Jak studia?
- Dobrze.
Lilka chyba nie chciała o tym rozmawiać, więc zmieniłam temat.
- Te nasze ogłoszenia, są bez sensu, no bo nie wiadomo czy on jest w Polsce. Równie dobrze może mieszkać w Białym Domu w Waszyngtonie.
- Zamieściłam ogłoszenia też w Internecie, na dwudziestu różnych stronach. W końcu się odnajdzie.
- Naprawdę Ci na tym zależy.
- A tobie nie? On może nam pomóc, może nas uratować przed bankructwem za trzy lata.
- No, ale masz studia, pracujesz…
- Niby tak, ale co z tego?
- To, że jak skończysz te studia to możesz zostać najpopularniejszą projektantką mody na świecie.
- Ty i ta twoja wyobraźnia. – mruknęła Lilka i obróciła się plecami do mnie. To mi wystarczyło, ten ruch oznaczał, że Lilka nie chce teraz rozmawiać i żebym się zamknęła.
Leżałam chwilkę na kocu gdy nagle w mojej torbie zabrzęczał IPhon.
- Halo?
- Cześć Karte, tu Lena .
- Hej.
- Co słychać?
- Wiesz, że podobno mamy brata?
- Serio?
- Nom.
- Musimy się spotkać, może w BEACHBAR.
- Ok, fajnie się składa bo akurat jestem na plaży.
- Super. Pa.
- Do zobaczenia. Będę za dziesięć minut.
Niezbyt interesująca ta nasza rozmowa, zawsze miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, ale w sumie spotkamy się w BEACHBAR więc tam więcej pogadamy.
Już byłam w BEACHBAR kiedy zjawiła się Lena .
- Hej. – przywitałam się
- Cześć. – powiedziała do mnie – Poproszę gofra z bitą śmietaną i polewą czekoladową. – te słowa skierowała do barmana.
- Dla mnie też. – dodałam i uśmiechnęłam się do niej. Lena wyglądała tak jak zawsze rozpuszczone rude włosy. Ja natomiast dzisiaj zrobiłam sobie warkocza na bok, spoko wygląda.
- Dawno nie rozmawiałyśmy. – powiedziała
- Czas to nadrobić. Co u Ciebie?
- Wiesz mój tata prowadzi jakieś badania naukowe twierdzi, że w okolicy dzieje się coś dziwnego, jakaś magia.
- Dlaczego?
- No, podobno badania dowodzą, że coś się tam zmieniło i że tych… nie wiem jak to ująć… magicznych ludzi jest dwóch.
- Wiesz, że to brednie? Żadni magicy ani jakieś tam wilkołaki nie istnieją.
- Wiesz, on chyba świruje. Ja już w domu nie wytrzymuje, cały czas o tym gada. Przestrzega mnie przed wszystkim.
- Poproszę lody czekoladowe. – składa zmówienie ,,znikający” chłopak.
On mnie chyba prześladuje. Wszędzie gdzie ja, tam i on.
- Co jest? – pyta Lena
- Cały czas go spotykam. – szepczę, żeby nie usłyszał
- Kogo?
Wskazuje na niego ruchem głowy, po chwili Lena kiwa głową, dając mi znać, że wie o kogo chodzi. Gdy wreszcie odszedł odważyłam się odezwać.
- Znasz go?
- Nie, pierwszy raz widzę.
- Aha, dobra muszę lecieć, pewnie Lilka się zastanawia gdzie jestem.
- Ok.
I rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę.
- Ten jest niezły. – Lilka wskazała na tego chłopaka co spotkałam go na rampie i zniknął.
- Mhm. – potaknęłam niezbyt entuzjastycznie.
Przez chwilę milczałyśmy, w końcu postanowiłam przerwać tą krępującą ciszę.
- Jak studia?
- Dobrze.
Lilka chyba nie chciała o tym rozmawiać, więc zmieniłam temat.
- Te nasze ogłoszenia, są bez sensu, no bo nie wiadomo czy on jest w Polsce. Równie dobrze może mieszkać w Białym Domu w Waszyngtonie.
- Zamieściłam ogłoszenia też w Internecie, na dwudziestu różnych stronach. W końcu się odnajdzie.
- Naprawdę Ci na tym zależy.
- A tobie nie? On może nam pomóc, może nas uratować przed bankructwem za trzy lata.
- No, ale masz studia, pracujesz…
- Niby tak, ale co z tego?
- To, że jak skończysz te studia to możesz zostać najpopularniejszą projektantką mody na świecie.
- Ty i ta twoja wyobraźnia. – mruknęła Lilka i obróciła się plecami do mnie. To mi wystarczyło, ten ruch oznaczał, że Lilka nie chce teraz rozmawiać i żebym się zamknęła.
Leżałam chwilkę na kocu gdy nagle w mojej torbie zabrzęczał IPhon.
- Halo?
- Cześć Karte, tu Lena .
- Hej.
- Co słychać?
- Wiesz, że podobno mamy brata?
- Serio?
- Nom.
- Musimy się spotkać, może w BEACHBAR.
- Ok, fajnie się składa bo akurat jestem na plaży.
- Super. Pa.
- Do zobaczenia. Będę za dziesięć minut.
Niezbyt interesująca ta nasza rozmowa, zawsze miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, ale w sumie spotkamy się w BEACHBAR więc tam więcej pogadamy.
Już byłam w BEACHBAR kiedy zjawiła się Lena .
- Hej. – przywitałam się
- Cześć. – powiedziała do mnie – Poproszę gofra z bitą śmietaną i polewą czekoladową. – te słowa skierowała do barmana.
- Dla mnie też. – dodałam i uśmiechnęłam się do niej. Lena wyglądała tak jak zawsze rozpuszczone rude włosy. Ja natomiast dzisiaj zrobiłam sobie warkocza na bok, spoko wygląda.
- Dawno nie rozmawiałyśmy. – powiedziała
- Czas to nadrobić. Co u Ciebie?
- Wiesz mój tata prowadzi jakieś badania naukowe twierdzi, że w okolicy dzieje się coś dziwnego, jakaś magia.
- Dlaczego?
- No, podobno badania dowodzą, że coś się tam zmieniło i że tych… nie wiem jak to ująć… magicznych ludzi jest dwóch.
- Wiesz, że to brednie? Żadni magicy ani jakieś tam wilkołaki nie istnieją.
- Wiesz, on chyba świruje. Ja już w domu nie wytrzymuje, cały czas o tym gada. Przestrzega mnie przed wszystkim.
- Poproszę lody czekoladowe. – składa zmówienie ,,znikający” chłopak.
On mnie chyba prześladuje. Wszędzie gdzie ja, tam i on.
- Co jest? – pyta Lena
- Cały czas go spotykam. – szepczę, żeby nie usłyszał
- Kogo?
Wskazuje na niego ruchem głowy, po chwili Lena kiwa głową, dając mi znać, że wie o kogo chodzi. Gdy wreszcie odszedł odważyłam się odezwać.
- Znasz go?
- Nie, pierwszy raz widzę.
- Aha, dobra muszę lecieć, pewnie Lilka się zastanawia gdzie jestem.
- Ok.
I rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę.
Dzisiaj niestety musiałam jechać do szkoły. Gdy wchodziłam do szkoły Lena już na mnie czekała przed moją szafką.
- Hej. – przywitałam się
- Cześć. – odpowiedziała niezbyt przyjaznym tonem.
- Co się dzieje?
- Ojciec wyrusza na poszukiwania.
- Matko. – zaniepokoiłam się – Tak źle?
- On nie da spokoju, póki nie odnajdzie jakiegoś wampira czy czegoś tam.
- Może przenocujesz u mnie?
- Och, było by super.
Grupka pierwszaków z zaciekawieniem na mnie spoglądała.
- To ona. – szepnęła jakaś dziewczyna
- Kto?
- No ta z wypadku.
Westchnęłam. Czy to nigdy się nie skończy? Wytykanie mnie palcami i szeptanie na mój widok. Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję, jest nią angielski. Weszłam z Leną do sali i usiadłam w trzeciej ławce, obok niej.
- Witam was wszystkich. – powiedziała anglistka – A w szczególności Ciebie Karte.
- Dziękuje za wyróżnienie, też za panią tęskniłam. – odpowiedziałam z ironią, ponieważ doskonale wiem, że anglistka mnie nie znosi i chce mi tylko dopiec.
- Widzę, że jednak zaszczyciłaś nas obecnością na lekcjach.
- Tak, bo widzi pani. Ja po prostu kocham lekcję z panią, nie mogłam przeboleć, że opuszczam kolejny angielski.
- Słuchaj, może inni nauczyciele nabierają się na tą biedną Karte, ale ja będę traktować Cię tak jak zwykle.
- Och, nie musi być pani dla mnie taka dobra.
- Mam Cię traktować gorzej?
- Nie, gorzej się już nie da.
Teraz już chichoty osób w klasie przerodziły się w głośny śmiech. Kilka osób podeszło do mnie i przybiło mi piątki, cóż anglistka nie jest specjalnie lubiana przez uczniów i trudno się temu dziwić. Może jednak nie będę zmieniać szkoły, może to wszystko wróci do normy. Ludzie z mojej klasy zachowują się jak by nic się nie stało, jak by ktoś im to wymazał z pamięci. Nagle do klasy weszły Olga z Sabiną. Nienawidzimy się. Ruszyły do swojej ławki chwiejnym krokiem. Było widać, że są totalnie zalane.
- Drogie panie. Jesteście mocno spóźnione.
- No co pani nie powie. – powiedziała Olga, a Sabina zachichotała głupkowato.
- Mam wrażenie, że jesteście jakieś dziwne i czemu tak dziwnie idziecie?
- Szpilki. – skłamała Sabina
- Hmm, dobrze, zaczynajmy lekcję.
Ta anglistka jest naprawdę głupia, ona nie widzi jakie jej kity wciskają? Wszyscy zorientowali się co jest nie halo, tylko nie ona.
- Ja na ich miejscu nie przychodziłabym do szkoły. – szepnęła Lena
- Ja też. – odpowiedziałam krótko po zauważyłam, że nauczycielka się mi bacznie przygląda.
- Hej. – przywitałam się
- Cześć. – odpowiedziała niezbyt przyjaznym tonem.
- Co się dzieje?
- Ojciec wyrusza na poszukiwania.
- Matko. – zaniepokoiłam się – Tak źle?
- On nie da spokoju, póki nie odnajdzie jakiegoś wampira czy czegoś tam.
- Może przenocujesz u mnie?
- Och, było by super.
Grupka pierwszaków z zaciekawieniem na mnie spoglądała.
- To ona. – szepnęła jakaś dziewczyna
- Kto?
- No ta z wypadku.
Westchnęłam. Czy to nigdy się nie skończy? Wytykanie mnie palcami i szeptanie na mój widok. Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję, jest nią angielski. Weszłam z Leną do sali i usiadłam w trzeciej ławce, obok niej.
- Witam was wszystkich. – powiedziała anglistka – A w szczególności Ciebie Karte.
- Dziękuje za wyróżnienie, też za panią tęskniłam. – odpowiedziałam z ironią, ponieważ doskonale wiem, że anglistka mnie nie znosi i chce mi tylko dopiec.
- Widzę, że jednak zaszczyciłaś nas obecnością na lekcjach.
- Tak, bo widzi pani. Ja po prostu kocham lekcję z panią, nie mogłam przeboleć, że opuszczam kolejny angielski.
- Słuchaj, może inni nauczyciele nabierają się na tą biedną Karte, ale ja będę traktować Cię tak jak zwykle.
- Och, nie musi być pani dla mnie taka dobra.
- Mam Cię traktować gorzej?
- Nie, gorzej się już nie da.
Teraz już chichoty osób w klasie przerodziły się w głośny śmiech. Kilka osób podeszło do mnie i przybiło mi piątki, cóż anglistka nie jest specjalnie lubiana przez uczniów i trudno się temu dziwić. Może jednak nie będę zmieniać szkoły, może to wszystko wróci do normy. Ludzie z mojej klasy zachowują się jak by nic się nie stało, jak by ktoś im to wymazał z pamięci. Nagle do klasy weszły Olga z Sabiną. Nienawidzimy się. Ruszyły do swojej ławki chwiejnym krokiem. Było widać, że są totalnie zalane.
- Drogie panie. Jesteście mocno spóźnione.
- No co pani nie powie. – powiedziała Olga, a Sabina zachichotała głupkowato.
- Mam wrażenie, że jesteście jakieś dziwne i czemu tak dziwnie idziecie?
- Szpilki. – skłamała Sabina
- Hmm, dobrze, zaczynajmy lekcję.
Ta anglistka jest naprawdę głupia, ona nie widzi jakie jej kity wciskają? Wszyscy zorientowali się co jest nie halo, tylko nie ona.
- Ja na ich miejscu nie przychodziłabym do szkoły. – szepnęła Lena
- Ja też. – odpowiedziałam krótko po zauważyłam, że nauczycielka się mi bacznie przygląda.
Po lekcjach poszłam z Sabiną na zakupy. Przy okazji wstąpiłyśmy do kosmetyczki, której dawno nie odwiedzałam. Gdy czekałam na Lenę, której właśnie robiono manicure, zaczęła mnie strasznie boleć głowa i brzuch i było mi słabo i chciało mi się wymiotować. Prędko poszłam do łazienki przepłukać twarz zimną wodą. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, zemdlałam.
Kiedy się obudziłam, byłam już w salonie, leżałam na sofie. Pochylały się nade mną trzy twarze Leny, Lilki i… tego chłopaka co go tyle razy widziałam. Mrugnęłam kilka razy oczami, jego twarz nie zniknęła.
- Carte, tak się martwiłam. To Filip, nasz brat.
Od razu się podniosłam.
- Ty?
- Tak. – uśmiechnął się.
Cały czas na Ciebie wpadałam, myślałam, że mnie prześladujesz.
- Wiesz, można to tak nazwać. Obserwowałem was, wiedziałem, że jesteście moimi siostrami, ale chciałem was nieco poznać, zanim się ujawnię. – mrugnął do mnie
Przyglądnęłam mu się bardzo uważnie. Miał ciemną karnację, brązowe włosy, duże zielone oczy.
- Przystojniak nam się trafił nie? – zaśmiała się Lilka
- Zamieszkasz tutaj? – zapytałam
- Cóż, dom macie wielki, jesteśmy rodziną więc jakby wam to nie przeszkadzało…
- Tak, dom wielki, pokoi wiele, nie ma problemu. – powiedziała moja siostra – Chyba, że Karte ma coś przeciwko.
- Nie, nie ma sprawy. – ziewnęłam
- Chce Ci się spać. Zostawimy Cię w spokoju. – stwierdziła Lena i cała trójka udała się do jadalni, a ja zamknęłam oczy, rzeczywiście byłam padnięta.
Obudziłam się w nocy, wszyscy już poszli spać, jedynie Filip siedział obok mnie, kiedy zorientował się, że się obudziłam, rzekł:
- Dobrze, że już się obudziłaś. Musimy poważnie porozmawiać.
- Carte, tak się martwiłam. To Filip, nasz brat.
Od razu się podniosłam.
- Ty?
- Tak. – uśmiechnął się.
Cały czas na Ciebie wpadałam, myślałam, że mnie prześladujesz.
- Wiesz, można to tak nazwać. Obserwowałem was, wiedziałem, że jesteście moimi siostrami, ale chciałem was nieco poznać, zanim się ujawnię. – mrugnął do mnie
Przyglądnęłam mu się bardzo uważnie. Miał ciemną karnację, brązowe włosy, duże zielone oczy.
- Przystojniak nam się trafił nie? – zaśmiała się Lilka
- Zamieszkasz tutaj? – zapytałam
- Cóż, dom macie wielki, jesteśmy rodziną więc jakby wam to nie przeszkadzało…
- Tak, dom wielki, pokoi wiele, nie ma problemu. – powiedziała moja siostra – Chyba, że Karte ma coś przeciwko.
- Nie, nie ma sprawy. – ziewnęłam
- Chce Ci się spać. Zostawimy Cię w spokoju. – stwierdziła Lena i cała trójka udała się do jadalni, a ja zamknęłam oczy, rzeczywiście byłam padnięta.
Obudziłam się w nocy, wszyscy już poszli spać, jedynie Filip siedział obok mnie, kiedy zorientował się, że się obudziłam, rzekł:
- Dobrze, że już się obudziłaś. Musimy poważnie porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz