sobota, 19 lutego 2011

Teraz czas na zupełnie inną opowieść.

Ta o Gabrysi jest już skończona, natomiast nowe rozdziały o życiu Karte, będę dodawać w dalszym ciągu.

czwartek, 10 lutego 2011

5. Nowe przeżycia


Odnaleźli dom zmarłej dziewczyny. Nie zastanawiając się wiele zapukali. Drzwi otworzyła im kobieta, miała około 40- stki.
- Tak?
- Eee… - wybąkała Gabrysia – Ja byłam koleżanką yyy… pani córki. Kiedyś jak tu… to ja ten… zostawiłam coś… tego… Mogła bym się rozglądnąć i tego poszukać?
- Tak możesz, wszystkie rzeczy z jej pokoju zostały przeniesione na strych.
- Wspaniale, to wszystko ułatwi.
- Proszę?
-A… no bo… znaczy ułatwi szukanie bo mamy do przeszukania tylko strych. 
- Wejdźcie. Schodami na drugie i na lewo.
- Dobrze, dziękujemy.
Gdy już znaleźli się na strychu Tomek , jak to chłopak musiał dorzucić swoje trzy grosze.
- Nic gorszego nie mogłaś wymyśleć?
- Sam mogłeś gadać.
- Nie miałem pojęcia, że wypalisz z czymś takim.
- Nienawidzę Cię.
- Nie prawda, w końcu jestem twoim przyjacielem, ale możesz tak sobie wmawiać, skoro to poprawia Ci humor. – uśmiechnął się szeroko
- Ty…
- Starczy! – powiedziała chichocząca Justyna  – Śmiesznie się was ogląda:  dwójka przyjaciół, którzy lubią się dla żartów denerwować.
- Tak? Żałuj, że nie widziałaś w akcji siebie z Tomek ’m.
- Szukajmy! – zarządził chłopak
Szukali bardzo długo, wreszcie Justyna  wykrzyknęła:
- To jest to!
Pozostała dwójka podeszła to niej.
- Pamiętacie? Ta dziewczyna mówiła, że to ratownik ją zabił. Słuchajcie: Darek, ratownik na plaży w Gdańsku został posądzony o zabójstwo czwartej już osoby, surfującej dziewczyny. Jego wcześniejsze ofiary to…
- Nie! - Wściekła się Gabrysia – Znowu to samo, akurat w tym miejscu, ktoś musiał wylać kawę?
- Niestety ciała tych ludzi nie znaleziono. – ciągnęła Justyna  – Darek znany jest również jako naciągacz. Pożycza pieniądze biednym ludziom i mówi, że mają dwa lata na zwrot, a już po tygodniu zastrasza ich listami i żąda oddania podwojonej kwoty.  Oto jeden z jego listów: Oddasz pieniądze za dwa tygodnie, albo źle się to dla Ciebie skończy.
- Ej! – przerwała Gabrysia – Taki podpis był na tym liście co znalazłyśmy w sklepie taty pod szafą. To właśnie jemu tata wisi kasę! Niedobrze.
Wracając do domu dużo o tym dyskutowali. Po drodze natknęli się na plakat:
Letnie zajęcia!
Drodzy uczniowie pobliskiej szkoły w Gdańsku. Tego lata organizowane są zajęcia.
Uczniowie naszej szkoły będą mogli je kontynuować w nowym roku szkolnym.
Lista:
- siatkówka
- koszykówka
- piłka nożna
- piłka ręczna
-pływanie
- plastyka
- śpiew
- taniec
- cheeladerki
- warsztaty teatralne
- gry na instrumentach
oraz
SURFING, ale tylko od lat 16!
Zapraszamy!
- Niezłe. Zapiszemy się na cos nie? – zaproponowała Justyna
- Ok. – zgodzili się
- Ja wybieram siatkówkę i cheeladerki. – oznajmiła Gabi
- Ja też. – zgodziła się Justyna  – A instrumenty?
- Nie, ja dobrze gram na gitarze.
- A ja… - zastanowił się Tomek  – Koszykówkę i… surfing.
- Fajnie. My mamy 15 lat, ale ty 16. Właśnie Tomek  masz 16 lat, wkręć nas jakoś. – poprosiła Justyna
- Niestety to niemożliwe, boje się o was jakby cos wam się stało? – uśmiechnął się
- Wiesz co? Cham z Ciebie.
- Tomek , a ty zostajesz to na stałe? – zapytała Gabrysia
- Tak chodźmy do mnie.
-  Ok. – zgodziły się dziewczyny i ruszyli w stronę plaży.
- Zrób na cappuccino. – poprosiła Gabi
- Dobra, zaraz wrócę.
Po chwili przyszedł z dwoma cappuccino dla dziewczyn i z colą dla siebie.
- Moim zdaniem. – zaczęła Gabrysia – Powinnyśmy wrócić do tego domu i wyciągnąć od jej mamy jak najwięcej.
- Chyba tak, ale porozmawiamy o tym jutro dobra? Teraz zamówiłem pizzę, wybierzcie film, to oglądniemy. 


Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Tomek otworzył, do pokoju wszedł ratownik.
- Dobra dzieciaki. Kończymy z tą zabawą. Powiem wam prawdę tylko przestańcie mnie ścigać. To ja zabiłem surf erkę, to ja zabiłem jej siostrę, zabiłem tą dziewczynę, której pamiętnik czytacie i zabiłem jej mamę. Policja już tu jedzie ojciec Waszej szanownej Gabrysi zakablował, za te listy też. Już wszystko jasne. Miałem podłożyć bombę w agencji reklamowej Gabryśki, żeby jej matka zginęła, tak jak zginęła matka tej dziewczyny od pamiętnika. Resztę faktów chyba kojarzycie. Dzięki za wpakowanie mnie do pudła. Aha i matce Gabryśki nic nie zrobiłem, nie zdążyłem. –wyszedł
Wszyscy milczeliśmy, a Justyna powiedziała, by rozładować sytuację:
- Cóż, przynajmniej zaczynamy prawdziwe, normalne wakacje. 



 

4. Urodziny Gabrysi

Ostatnio Gabrysia wstawała bardzo późno, kiedy wstała dzisiaj była jedenasta. Po ubraniu się i doprowadzenia do porządku po śnie, poszła do kuchni, a tam czekała na nią niespodzianka.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – wykrzyknęli wszyscy po jej wielkim wejściu.
Pierwszy podszedł do niej tato i wręczył jej prezent czyli jakąś niesamowicie grubą książkę oraz film na DVD.
- Dziękuje. – przytuliła go szczęśliwa Gabrysia
Następnie uściskała ją Justyna  i powiedziała:
- Masz już 15 lat! Stara jesteś, ale ja się może nie będę odzywać bo swoje piętnaste urodziny obchodziłam miesiąc temu. (Na początku książki wspomniałam, że Gabrysia ma 15 lat, cóż nie do końca, bo dopiero teraz oficjalnie stała się piętnastolatką). Prezentem od Justyna  było czarne bikini w białe groszki. Następny w kolejce był Tomek , złożył jej życzenia i podał małego szczeniaczka Goldena Retrivera.
- Oto prezent dla Ciebie. – odparł z dumą
- Ojoj! Jaki słodki!
- Ma cztery tygodnie. – poinformował ją – Mimo to jest niezwykle inteligentny, niegrzeczny i zabawny. Oj, przepraszam. To suczka.
- No nie mogę, co za piękny psiak. Wielkie dzięki, nazwę ją… Lulu. Co wy na to?
- To twój piesek. – odpowiedziała Justyna  – Nam nic do tego.
- Zabierajmy się za tort. – zarządził tata Gabrysia – Nie jadłem nic od rana.

Po zjedzonym posiłku, troje przyjaciół wybrało się do sklepu zoologicznego. Kupili dla pieska duże, czerwone mięciutkie posłanie, niebieską obrożę z napisem Lulu, zieloną, gumową kość do gryzienia, żółtą kostkę i oczywiście jedzenie. Potem postanowili wybrać się na lody.
- Mój tata ma w porcie ogromną motorówkę z kabiną. – oznajmił Tomek  – Tak sobie pomyślałem, że mógłbym ją sobie pożyczyć i razem wypłynęliśmy gdzieś na Bałtyk.
- Niezły pomysł. –stwierdziła Justyna  – Moglibyśmy przy okazji zabrać Lulu.
- Wchodzę w to. – zgodziła się Gabrysia – Teraz już wracajmy, wybierzemy się do P.R. (P.R czyli Palmowy Raj, tak właśnie dziewczyny nazwały to miejsce gdzie poznały Tomka.)
Gdy dotarli do P.R, Lulu od razu popędziła do wody, a wszyscy za nią.
- Jest wspaniale! – zawołała uradowana Gabrysia – To tak jakbyśmy mieli własny basen.
Zaczęli się pluskać w wodzie, a zadowolona Lulu, poszczekiwała raz po raz. Gdy już się zmęczyli wyszli na brzeg i położyli się w spokoju na piasku. Nagle usłyszeli kroki, wszyscy obrócili się jak na zawołanie, lecz było już za późno. Było widać tylko czyjś but. Był brązowy, z firmy NIKE. Po piasku przeturlała się karteczka, a napisane na niej było:
Macie tu więcej nie przychodzić! 
- Właśnie, że będziemy. – zdenerwowała się Justyna  – To świetne miejsce, stworzone wprost dla nas.
Lulu zaskomlała,
- Idziemy do domu. – zarządziła Gabrysia – Nasza pupilka jest głodna.

Nazajutrz postanowili popływać sobie motorówką Tomka. Była naprawdę obszerna. W kabinie znajdowało się jedno łóżko, stół, trzy krzesła, lodówka i mnóstwo półek. Rozgościli się i wypłynęli. Dziewczyny się opalały, chłopak pływał niedaleko zacumowanej motorówki. Nagle za burtę wypadła koszula Tomka, a akurat zbliżała się wielka fala. Nie zdążył jej złapać i musieli płynąć za nią. Koszula unosiła się na wielkich falach i cały czas się od niej oddalali. Zobaczyli jakiś ląd, T- Shirt kierował się właśnie w jego kierunku. W końcu jakaś fala wyrzuciła go na brzeg. Wyprowadzili motorówkę na piasek, a zadowolony Tomek  ubrał swoją koszulę. Zauważyli, że niedaleko od nich zacumowana jest jakaś łódka. Niespodziewanie Lulu pobiegła w głąb wyspy, wszyscy rzucili się za nią. Po chwili, przystanęli a Justyna  powiedziała:
- Cóż, trzeba przyznać, że jak na takiego brzdąca jest całkiem szybka.
- Dalej. Trzeba ją złapać. – zarządziła Gabrysia
Lulu oddalała się już myśleli, że się nie zatrzyma, gdy właśnie się zatrzymała. Dogonili ją i już wiedzieli jaki był powód, końca gonitwy. Po wyspie spacerował jakiś gość, ale obrócony był tyłem więc nie było go specjalnie widać. Jeden szczegół, który przyciągnął ich wzrok były buty. Brązowe buty z firmy NIKE.
- Spadamy. – powiedziała Justyna  
Pobiegli do motorówki i wypłynęli na ocean. Byle by tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.

Tomek  zatruł się czymś i musiał zostać w domu, więc dziewczyny postanowiły pójść do sklepu i pomóc panu Lenkowi.
- Hej tato, przyszłyśmy Ci pomóc.
- Może by tak… - zastanowiła się Justyna  – Wygonić pana na plażę. Damy radę na trzy godziny.
- Nie ma mowy. – zaprzeczył
- Pa! – Gabrysia siłą wypchnęła go za drzwi, a pan Lenk udał się w stronę domu.
- Sklep należy do nas! Rozkręcamy interes! – wykrzyknęła zadowolona Justyna
- Tak. Zrobimy z niego miłe i przytulne miejsce.  Jest tu dużo rzeczy, ale lepiej się ich pozbyć. Zostawimy tylko owoce i wprowadzimy fast-foody. To będzie taki sklepik z mnóstwem owoców i malutki bar z Fast-foodami.
- Dobry pomysł. Trzeba będzie tak zmienić część pomieszczenia będzie egzotyczna z owocami, a druga taka…
Do sklepu wszedł jakiś pan, chyba ten ratownik.
- No nie, wszędzie się na was natykam.
- A co? Przeszkadzamy panu? – odgryzła się Justyna  – Po za tym dziś nieczynne. Robimy remont.
- Nie ma tego pana?
- Nie , nie ma go.
- A gdzie jest?
- Wypoczywa.
- Gdzie?
- Co to pana obchodzi? – wtrąciła oburzona Gabrysia – Proszę wyjść!
- I tak go znajdę. – wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu i wyszedł
- Dlaczego tak koniecznie chce go znaleźć? – zastanowiła się Justyna
- Nie mam pojęcia. Zabierajmy się za pracę. Mamy niewiele czasu, musimy wynieść wszystkie rzeczy, wymalować pomieszczenie, uporządkować, wystroić i wiele innych rzeczy.
- Dajemy.
Dziewczyny zaczęły wynosić na zewnątrz wszystkie rzeczy.  Gdy już wszystko opróżniły Justyna  powiedziała:
- Ale my nie mamy farby!
- Zaczekaj, ja chyba kilka wynosiłam z magazynku. – Gabrysia zaczęła przekopywać cały stos rzeczy. – Mam! Jest zielona i niebieska.
- Może być. Zielona do owoców, niebieska do fast-foodów.
Zabrały się za malowanie, każda malowała inną część. Gdy skończyły Gabrysia powiedziała:
- Mój tata za chwile się tu zjawi.
Właśnie w tym momencie zabrzęczał jej telefon.
- Halo?
- Córciu, ja nie wrócę dzisiaj do sklepu, na plaży jest czadowo. Zamknijcie go o 18 i wracajcie do domu dobrze?
-Jasne. Pa! – rozłączyła się i zwróciła się do Justyna  – Mamy kolejne trzy godziny. Szybko!
Wszystkie niepotrzebne rzeczy wniosły do magazynku. Następnie doprowadziły do porządku ladę czyli ustawiły za nią kasę fiskalną, notatnik, telefon, jakieś różne papiery, teczki i mnóstwo innych rzeczy. Teraz zajmowały się częścią egzotyczną. Ustawiały stoły, kładły na nich skrzynki z owocami, których było wiele. Gdy już skończyły przeszły do drugiej części sklepu. Ustawiły trzy stoliki, po dwa krzesła do każdego, oczywiście zrobiły jeszcze mnóstwo innych rzeczy, ale nie będę was nimi zanudzać. Po czym udekorowały całe pomieszczenie. Nie był to duży sklep, ale na pewno bardzo przytulny. Zmęczone i zadowolone ze swojego sukcesu udały się do domu. Ledwo zaczęły iść Justyna  się zdenerwowała.
- Nie!
- Co jest? – zapytała zaniepokojona przyjaciółka
- Zadbałyśmy o wnętrze, a co na zewnątrz?
- Spokojnie. Pójdziemy do Tomka i weźmiemy od niego jakąś farbę. Wrócimy do domu, żeby tata się nie martwił i jak już zaśnie to wyjdziemy i dokończymy naszą pracę.
Udały się do domku swojego kolegi i opowiedziały mu o całym remoncie.
- Co twojemu tacie się to nie spodoba Gaba?
- Na pewno mu się spodoba. Mówił mi to kiedyś, ale w życiu nie pomyślałam, że spełnię jego życzenie.
- Nie mamy czasu. – przerwała im Justyna  – Dawaj farby i idziemy.
- Taa… Dawaj farby i spadaj. – zaśmiał się – Nie no, spoko. Mam żółtą i czerwoną. Może być?
- Widać musi.
- Justyna, daje wam farby na bardzo szlachetny cel. – puścił perskie oczko
Obydwoje lubili się przekomarzać, coś jakby byli rodzeństwem, ale wszyscy wiemy, że to niemożliwe więc zakończmy ten temat. Po odebraniu farb poszły do domu. Chcąc uniknąć odpowiedzi na pytania pana Lenka, wykręciły się zmęczeniem i weszły do pokoju Gaby. Tu też po pewnym remoncie zrobiło się bardzo ładnie. Odczekały godzinę i wyszły z domu zmierzając do sklepu. Zapaliły lampy, które wisiały na ścianach zewnętrznych sklepiku i zaczęły malować sklep w grube paski, jeden pasek czerwony, drugi żółty. Miały o jedną ścianę mniej ponieważ na jednej znajdowały się same szyby i słońce doskonale oświecało sklep, a i przytulne wnętrze było doskonale widać. Po skończonej pracy leniwie wróciły do domu i nawet się nie przebierając poszły spać.

- Twój tata już wyszedł. – Justyna  potrząsnęła przyjaciółką
- Pewnie zaraz wróci tutaj zaszokowany. Jest tylko jeden problem. Co zrobimy z tymi rzeczami, które odłożyłyśmy do magazynku?
- No nie wiem. Można by je było sprzedać. Zorganizujemy jakiś…
Usłyszały otwierające się drzwi.
- Już? Tak szybko? – zdziwiła się Gabrysia
- Dziewczynki! – zawołał wchodząc do pokoju – To co zrobiłyście ze sklepem jest… jest… piękne. Dziękuje wam. To miejsce tak odżyło, aż chce mi się w nim pracować. I te ciekawe napisy na ścianach: Egzotyczny bar, bar z fast-foodami. Bomba! Wiecie co? Te rzeczy co zostały w magazynku sprzedam na jakimś bazarze.
- Ha, a nie mówiłam. Myślę jak twój tata. – przerwała mu dumna z siebie Justyna  
- Teraz to dopiero będzie interes. Jestem z was dumny. Pędzę do sklepu!
- Tato! Nie zapomniałeś o czymś? Masz tu kasę. – Gabrysia podała mu kilka banknotów – Trzeba kupić jakieś materiały do baru, no nie? Owoce jeszcze masz, ale tego drugiego całkiem brak. Resztę rzeczy kupimy za pieniądze z bazaru. Np. mikrofalówkę i takie tam.
- Nie mogę tego przyjąć. – pokręcił głową
- To taki prezent urodzinowy dla Ciebie. Za te wszystkie lata. No biegnij do tego sklepu. Widzę jak Cię korci, żeby zaraz… - nie dokończyła bo jej tata już wyleciał jak na skrzydłach z domu i popędził do sklepu.
Dziewczyny się roześmiały i przybiły sobie piątkę z udanego sukcesu.

Dzisiaj dziewczyny po śniadaniu postanowiły odwiedzić Tomka. Właśnie oglądał wiadomości.
- Wiadomości? – powiedziała z zaskoczoną miną Justyna  – Inne programy nawalają?
- Nie, czasami jest coś ciekawego. Fajnie, że przyszłyście.
- Czym się zatrułeś? – chciała wiedzieć Gabrysia
- Hmm… Wieczorem wyszedłem na chwilę z domu do ogrodu, chciałem pozrywać sobie z drzew owoce. Jak byłem na zewnątrz to wydawało mi się, że słyszałem jakieś odgłosy, kroki w domu. Przyszedłem z powrotem i usiadłem w jadalni był tam jakiś pomarańczowy napój, nie przypominam sobie, żebym sobie go przygotowywał, ale wypiłem.
- Ktoś u Ciebie był. – stwierdziła Justyna  – Ktoś chciał Cię otruć.
- Możliwe.
- Tylko kto to był? – zastanowiła się Gabrysia – Dobrze, że nic Ci się nie stało.
- Miło, że się o mnie troszczysz. – uśmiechał się
Dziewczyna parsknęła.
- Ja? Nie pochlebiaj sobie.
Tak, od razu widać, że cała trójka bardzo lubi sobie dla żartów dogryzać.
- Jak ze sklepem? Ojcu się podobało? – zapytał
- Podobało? Był wniebowzięty!
Nagle usłyszeli dziwny dźwięk.
- Witajcie. – powiedział duch zmarłej surferki (już raz ukazał się dziewczynom) – Nazywam się Łucja, mieszkam na ulicy Kakaowej 40. W moim domu jest coś co powinno was zainteresować, dotyczy wszystkich zbrodni, który popełnił pewien człowiek.
- Kto? – zapytał Tomek
- Wszystkiego dowiecie się sami. – odpowiedziała i zniknęła
- Nienawidzę, tajemniczości tej kobiety. Wszystko ukrywa. – zdenerwowała się Justyna  
- No to co idziemy? – zaproponowała Gabrysia
- Coś ty, na pewno nas nie wpuszczą, a ja nie mam zamiaru się włamywać. – oznajmiła Justyna  ze skwaszoną miną
- To jak inaczej do tego dojdziemy? – zapytał Tomek  – Ten cały ratownik, duch, pamiętnik.
- Ehh, tegoroczne wakacje spędzam jak jakiś agent, te wszystkie dziwne rzeczy. – westchnęła Gaba
- To w Gdańsku normalne. Przywykniesz. – powiedziała Justyna  – Chodźmy do twojego domu i zerknijmy na ten pamiętnik.
Gdy dotarli do pokoju, zaczęli uważnie go przeglądać.
- Ej, tu nie było tych kartek. – zauważyła Justyna
- Za to nie ma tych co były. – dopowiedziała Gabrysia – Trzeba go przeglądać regularnie bo niektóre notki znikają, a niektóre się pojawiają. Ciekawe co było na tych, których nie zdążyliśmy przeczytać.
- No nie, co to za zwariowane wakacje. – złapał się za głowę Tomek .

3. Okropne wydarzenie

Gabrysia i Justyna  leżały sobie na plaży do rana, nadzwyczajnie na świecie sobie na niej zasnęły, ale w sumie tutaj to nie jest takie dziwne. Kiedy się obudziły zobaczyły surfującą brunetkę. Właśnie pokonała 2-metrową falę. Jak na Bałtyk to strasznie dużo.
- Niezła jest. – powiedziała z uznaniem Gabrysia
Zbliżała się naprawdę wielka fala.
- Obstawiam, że bez problemu załatwi tą falę. – Justyna  była przekonana
- Mam nadzieję, ale patrz to wysoka fala, nie będzie łatwo. – zwątpiła Gabrysia  
W chwili gdy to powiedziała, dziewczyna wpadła do wody. Przerażone dziewczyny popędziły do budki ratownika.
- Dziewczyna tonie. – wysapała zmęczona biegiem Gaba
Leniwy ratownik wyjrzał na chwilę, a potem rzekł:
- Nic nie widzę.
- Dziwne. – zakpiła Justyna  – Dziewczyna pod wodą, jak można jej nie widzieć. A poza tym w ocenie pływa deska surfingowa. Ciekawe gdzie jej właścicielka.
Tym razem ratownik uwierzył, wziął skuter wodny i wypłynął na Bałtyk w poszukiwaniu dziewczyny. Po chwili jednak wrócił, no tak z ciałem dziewczyny, ale już martwej.
- Ej. – zauważyła Justyna  – Kojarzy mi się coś. Surfująca brunetka, wpada do morza i ginie. Eee… Ja już chyba wariuję.
Przyjaciółki wstrząśnięte całym wydarzeniem udały się do domu Justyna . Jej dom był trochę większy. Miał kuchnię, dwie łazienki i sześć pokoi.
- Ładne mieszkanko. – pochwaliła Gabrysia
Gdy weszły do salonu, podszedł do nich tata Justyna  i powiedział:
- Gabi, twoja mama przesłała Ci to. – wskazał na duże pudło – Twój tata prosił, żebym odebrał to z poczty.
Dziewczyna zaczęła rozpakowywać pudło, gdy już to zrobiła zobaczyła gitarę elektryczną. Była w kolorze ciemnego fioletu, a na kartce, która do niej doczepiono pisało
: Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
- Cieszę się. – powiedziała Gabrysia – Tyle, że moje urodziny są za tydzień. Chociaż tyle mogła zapamiętać. Idę do domu.

Wieczorem, Gabrysia usiadła na tarasie i zaczęła grać na gitarze jakieś piosenki. Zawsze chciała mieć ten instrument, ale mama dotąd nie miała czasu by jej, ją kupić. Teraz na taras weszła Justyna  i usiadła obok przyjaciółki w milczeniu, potem wyszła po szklankę wody stanęła za swoją przyjaciółką, która jej nie widziała
- Witaj. – powiedziała, Gabrysia aż się zatrzęsła ze strachu, a Justyna  wybuchła śmiechem.
- Myślałam, że zaraz zawału dostanę. – sapnęła Gabrysia
Justyna  znowu cicho usiadła koło niej. Siedziały bezczynnie kilka minut i nagle usłyszały głos:
- Witajcie.
- Bardzo śmieszne Justyna . Teraz się nie nabiorę.
- To nie ja. – odpowiedziała jej najlepsza koleżanka – Cały czas siedzę obok Ciebie.
Tym razem obie przestraszyły się nie na żarty. 
- To ja. – oznajmił ktoś – Dzisiaj widziałyście mnie na plaży. Spadłam z deski surfingowej. Dzisiaj zginęłam. Powiem wam dlaczego. Ten ratownik, to on tak jakby mnie zabił. Bo widział mnie doskonale i zdążyłby mnie uratować. Coś takiego powiedział: Po co mam Cię ratować. Będziesz już moją czwartą ofiarą. Pierwszą, drugą i trzecią były…
- Cześć dziewczynki. – powitał je Lenk – Co robicie?
Duch zmarłej dziewczyny natychmiastowo zniknął.
- Gram, a Justyna  słucha. – szybko odpowiedziała Gabrysia.
- Ach tak… To ten prezent, który dostałaś od mamy.

- Wstawaj śpiochu. – zawołała Justyna
- Już, co? Jest dopiero…
- Dziesiąta. No szybko, muszę Ci pokazać pewna miejsce.
Dziewczyny wszystkie ranne czynności wykonały w biegu i wyleciały z domu jakby naprawdę miały skrzydła.
- Co to za miejsce? - dopytywała się Gabrysia
- Takie jedne. Znalazłam go przypadkowo. Na początku mojej przeprowadzki. Jest ono takie tajemnicze. Lubiłam tam spędzać czas, miło mi będzie do niego powrócić.
- Tak po prostu pomyślałaś…
- Przyśniło mi się.
Przeszły przez las palm, następnie po wielkich skałach. W pewnym miejscu skały urywały się i pomiędzy nimi przepływała woda, więc dziewczyny musiały przeskoczyć na drugi brzeg. Potem szły znów między palmami. Droga dobiegła końca. Ta tajemnicze miejsce wyglądało mniej więcej tak:
Palmy tworzyły taki duży okrąg wokół jeziorka i do środka wprost na jeziorko wpadało słońce.
- Tu jest pięknie. – zachwyciła się Gabrysia
Zaczęła się przechadzać wokół jeziorka
- Uważaj! – krzyknęła Justyna , ale było już za późno.
But Gabrysi ześlizgnął się z brzegu i wpadła do wody. Nagle zza krzaków wyłonił się jakiś chłopak, wskoczył do jeziorka i podpłynął do niej.
- Spoko, umiem pływać. – powiedziała niezbyt grzecznie – Justyna , wskakuj to świetna kąpiel!
- Wiesz jak mnie wystraszyłaś? A ty mówisz: świetna kąpiel.
- No… Serio wskakuj jest super.
- Ty kim jesteś? Jak znalazłeś to miejsce?
- Jestem Tomek  i szedłem na spacer, jestem tu nowy, jeszcze nie znam okolic.
- Zupełnie jak ja rok temu. Miałam dokładnie tą samą historię. Ja jestem Justyna , a ta w wodzie to Gabrysia. – oznajmiła wskakując do wody – Pamiętaj, skoro już znalazłeś to miejsce, to obowiązuje Cię obietnica. Nikomu nie możesz o tym powiedzieć, nawet swoim rodzicom. Nie chcemy tu tłumów, tak jest fajnie.
- Jasne. – odpowiedział i uśmiechnął się.
Był wysoki, miał ciemną karnację, tak jak dziewczyny. Czarną bujną czuprynę i zielone oczy. Był niezwykle przystojny. Niesamowite, że ta trójka jest tako do siebie podobna, bo jak okazało się potem też jest nienormalny pozytywnie, tryska energią i ma wielkie poczucie humoru. Bardzo szybko się zaprzyjaźnili. Potem zaprosił je do swego domu. Okazało się, że jego rodzice wyjechali na wakacje do New York, więc tymczasowo mieszka w domu sam. W przeciwieństwie do dziewczyn (nie licząc mamy Gaby)  jest bogaty. Przyjaciółki opowiedziały mu o wszystkim: O mamie Gabi, o pamiętniku, o duchu, o sklepie, o ojcach… no w skrócie o wszystkim. One także dużo się o nim dowiedziały. Tomek  mieszka po drugiej stronie plaży, więc bardzo niedaleko od nich. Teraz mamy trójkę wspaniałych przyjaciół.

2. Nowe przeżycia

Gabrysia wstała późno, usłyszała głosy w kuchni. Szybko się przebrała w czarne jeansy (rurki) i ubrała niebieski top. Zebrała włosy w kucyk, z którego spuściła parę kosmyków i wyszła z pokoju. Wchodząc do kuchni zobaczyła jej tatę oraz siedzącą obok niego dziewczynę. Miała blond włosy do ramion i zielone oczy, była bardzo ładna, tak jak Gabrysia. Była ubrana podobnie do Gabi, chyba mają podobne gusty.
- Córeczko. – powiedział tata – To Justyna , nasza sąsiadka o której Ci mówiłem.
Justyna  wstała i podała jej rękę
- Niesamowite. – powiedział – Dziewczyny jakie wy jesteście do siebie podobne. Różni was kolor włosów i ubrania, które zresztą i tak są w tym samym stylu. Może przejdziecie się razem dzisiaj na plażę? Jest piękny dzień.
- Dobra. – powiedziała Gabrysia – Ale, pamiętaj, wieczorem pomagam Ci w sklepie.
- Ja też chętnie pomogę. – zaoferowała się Justyna
- No dobrze. – westchnął – Teraz zmykajcie. Nie chcę wam zepsuć pierwszego dnia waszej przyjaźni.
- Ojj… Tato.
- No to, pa. – wyszedł

Justyna  to bardzo miła osoba. Gabrysia sporo sie o niej dowiedziała. Mieszka z tatą, bo jej mama umarła na raka. Jej tata jest agentem. Niezły zawód, co nie? Przeprowadzili się tutaj rok temu z Nowego Yorku. Justyna  zaznajomiła Gabrysia z okolicą, oprowadziła po całym mieście i po plaży, tutaj jest naprawdę zabójczo pięknie. Krótko mówiąc zostały najlepszymi przyjaciółkami w zaledwie kilka godzin, od razu znalazły w sobie bratnią duszę, stwierdziły, że ładnie się razem uzupełniają.

Gabrysia wraz z Justyna , właśnie weszły do sklepu pana Lenka Peterson (czyli ojca Gabrysi).
- Fajnie, tu. Proszę pana. – pochwaliła sklep Justyna
- Dzięki. To ja dziewczynki stanę za kasą, a wy rozpakujcie nowy towar. Dobrze?
- Jasne. – odrzekły
Podczas tej roboty nieźle się bawiły. Nagle Justyna  pomiędzy sokami zauważyła wciśnięty jakiś notatnik. Otworzyła go. Było wyrwane kilka pierwszych stron. Notatki zaczynały się od tego:
Cały czas go widzę, śni mi się po nocach. Co mam zrobić?
- Gabi. – Justyna  pokazała jej zeszyt
Przejrzały kilka stron, usłyszały kroki. Tata Gabrysia zbliżał się do magazynu. Justyna  wrzuciła notatnik pod szafę.
- Jak wam idzie? – zapytał wchodząc
- Dobrze. – odparła Gabrysia – Już kończymy.
- Super, idę za ladę. Chyba mamy klientów.
Gdy wyszedł, Justyna  włożyła rękę pod szafę. Wyciągnęła z pod niej zeszyt i jakąś kartkę. Na niej pisało:
Nie obchodzi mnie to, że masz długi w bankach, ode mnie pożyczyłeś 2 tysiące. Masz czas do końca lipca.
- Jest wspaniale. – westchnęła Gabrysia – Nie dość, że banki go gonią, to jeszcze ma długi nie wiadomo gdzie. Moja mama musi mu pomóc.
- Myślisz, że się zgodzi? – zapytała niepewnie Justyna
- Musi. Dokończmy to pakować i pójdziemy do mnie, z tym głupim pamiętnikiem.

- Halo?
- Mamo? Słuchaj przelejesz na taty konto 8 tysięcy?
- Po co?
- Eee… Dla mnie. Wybieram się na zakupy.
- Dobrze w porządku. Nie ma sprawy.
- Świetnie.
- Dobra. Muszę kończyć bo mam spotkanie w związku z nową reklamą.
- Tak, jasne. Nie przeszkadzam.
Rozłączyły się.
- Poprosiłaś ją o 8 tysięcy złotych, a ona zachowywała się jakby dawała Ci drobne kieszonkowe. – zdumiała się Justyna
- Mojemu tacie pieniądze są dużo bardziej potrzebne. No, ale widzisz? – westchnęła Gabrysia – Nie widziałyśmy się już trochę czasu, ale ona musi kończyć bo ma spotkanie w swojej durnej agencji.
- Da Ci, pieniądze. Twój tata pójdzie do banku i wszystko spłaci. Co do twojej mamy to, pogadaj o niej z tatą, myślę że ją dobrze zna. Ok. Popatrzmy na ten durny pamiętnik. – Justyna  wyciągnęła go ze swojej kieszeni od bluzy i zaczęły go przeglądać.
Wczoraj, przyszedł do mnie w nocy, strasznie się przeraziłam, powiedział, że moja mama zginie.
Stało si
ę, w pracy mojej mamy podłożyli bombę, wybuchła, moja mama nie żyje.
Mój tata prowadzi sklep, z pudełka z sokami wyci
ągnęłam ten notes, zapisuje go już od tygodnia.
Szłam wzdłu
ż plaży, widziałam śmierć pewnej dziewczyny. Zbliżała się 6-metrowa fala. Ta dziewczyna (była brunetką) stała na desce, nagle fala zrzuciła ją do morza, już się nie wynurzyła. To było straszne.
Ju
ż wiem tą bombę podłożył…
- Kto, no kto? – zniecierpliwiła się Gabrysia – Dlaczego musiało się urwać w tak ważnym momencie?  
-
Te wyrwane na początku kartki. – dodała Justyna  – Przez to nie wiemy, o jaką osobę chodzi, kto przyszedł do mniej w nocy?
- Dziewczynki! – zawołał tata Gabrysi – Jedziemy na zakupy!
Po chwili wszyscy siedzieli już w samochodzie. Pan Lenk Peterson (tata Gabi) odpalił samochód i pojechali, już po chwili znaleźli się w centrum miasta. Weszli so supermarketu i dziewczyny zaczęły ładować do koszyka najróżniejsze rzeczy.
- Zaraz. – zaniepokoił się tata – Ja zazwyczaj robię oszczędne zakupy.
- Ja stawiam. – odpowiedziała Gabrysia i poleciała ze swoim wózkiem do działu ze słodyczami
- Ale Gabi… A może być. – odpowiedział i przyłączył się do buszowania po hipermarkecie
Spotkali się przy kasie numer dwa, każdy z nich miał wózek wypełniony po brzegi. Pani ekspedientka bardzo dziwnie się na nich patrzyła.
- No, co? Zakupów nie robiliśmy ponad miesiąc. – zażartował pan Lenk w wyraźnie dobrym humorze.
- Tato, nie wyrabiaj sobie złej reputacji. – żartobliwie skarciła go Gabrysia
Zdziwiona pani kasowała po kolei wszystkie towary i podała cenę, której tu nie podam bo zemdlelibyście na miejscu. Potem udali się do domu i urządzili sobie pyszny obiad, który rządzi w śród nastolatków:
PIZZA!
- Dawno nie jadłem takiego cacka. – stwierdził Lenk – To będą moje najwspanialsze wakacje z najwspanialszym jedzeniem.
- A jutro, musi się pan odprężyć. Więc zabieramy pana na najlepszą plażę w Gdańsku, do której ma pan od domu 20 sekund drogi. – oznajmiła Justyna  
- Co ze sklepem?
- Zamknie się go. To tylko jeden dzień, ale i tak będziemy Cię na plażę częściej  zabierać. To jest przecież jedna z najfajniejszych plaż na świecie! Inni marzą by spędzić na niej jeden dzień, a pan może spędzać na niej całe dnie.
- Chyba mnie Justyna  przekonałaś.
- Fajnie. Muszę lecieć do domu, ale jeszcze tu wskoczę. Nie zdziwcie się jak przyjdę o pierwszej w nocy, ale mam do was 20 sekund drogi, więc to nic dziwnego. Gabrysia wiesz, że na plaży jest bardzo fajnie nocą? Możemy pójść bo od mojego domu i od twojego domu jest tylko do niej 20 sekund drogi. – wybuchła śmiechem
- Przestań z tym 20 sekund drogi, bo Cię zaraz palnę pizzą. – odpowiedziała Gabrysia -  Z tą plażą, to całkiem niezły pomysł.
- Wiem. – odpowiedziała i wyszła. Gdy szła do swojego domu krzyczała jeszcze: 20 sekund drogi, 20 sekund drogi!!!
- Wy oby dwie jesteście nienormalne. – stwierdził ze śmiechem Lenk – Myślałem, że to tylko ja mam taką nienormalną córkę.
- No wiesz co? – oburzyła się Gabrysia
- Oczywiście ja to mówię w pozytywnym sensie. Pasujecie do siebie: dwie zakręcone dziewczyny. Tak, nawet nie wiecie jak bardzo jesteście do siebie podobne.

Po wyjściu Justyna , Gabrysia i Lenk wyszli na taras i zaczęli rozmawiać:
- Jak u mamy? – zapytał nieśmiało tata
- Hmm… U niej znakomicie.
- To może inaczej. Jak u was?
- A tam… - Gabrysia już nie mogła wytrzymać, opowiedziała jak jej mama (Kinga, bo tak się właśnie miała na imię) ją traktuje i co o niej myśli
- Nie osądzaj jej tak.
- Po tym co Ci zrobiła, jeszcze jej bronisz.
- Słuchaj. Twoja mama miała ciężkie dzieciństwo. Jej rodzice nie mieli pieniędzy, wychowywała się w bardzo ubogiej rodzinie. Rodzice troszczyli się o nią, aż za bardzo. Nie mogła spotykać się z koleżankami ani nic. Stara się być dla Ciebie bardzo dobra. Ona Cię nie rozumie. Myśli, że w ten sposób będzie Ci najlepiej. Zarabia dla Ciebie dużo, żebyś nie miała tak ciężko jak ona, niezbyt się tobą interesuje, ponieważ uważa, że tak będzie dla Ciebie lepiej, jak właśnie w ten sposób będzie się zachowywać. Na początku twojego dzieciństwa była bardzo ostra , byś wyrosła na dojrzałą, rozsądną dziewczynkę. Gdy jej się już to udało, ufa Ci i jest pewna, że we wszystkich sytuacjach dasz sobie radę i, że nie musi Ci pomagać. Nie obwiniaj jej tak.
- Nie wiedziałam. – odpowiedziała zmieszana Gabrysia
- Ona bardzo Cię kocha, tak jak ja.
- Witajcie. Justyna  nadchodzi. – przyjaciółka naszej głównej bohaterki zrobiła wiele wejście, łomocząc do frontowych drzwi i krzycząc. – Gabrielo moja kochana, idziemy na plażę!
- Jasne. To na razie tato, dzięki za rozmowę.
- Bawcie się dobrze. Ja sobie poczytam książkę. – oznajmił i ruszył w kierunku swojej sypialni.

1. Pierwsze spotkanie


Dziewczyna, której losy będę opisywać w tej powieści ma na imię Gabrysia ma 15 lat, brązowe włosy do ramion, długą grzywkę na skos i duże niebieskie oczy. Dzisiaj rozpoczynały się wakacje. Gabrysia wyjeżdża do swojego taty nad morze, ponieważ mieszka z mamą, czyli jak się domyśliliście jej rodzice się rozwiedli. Jej tata mieszka w małym domku na plaży i prowadzi sklep. Tak jej tata nie jest zamożny, za to mama bardzo. Jej mama pracuje w agencji reklamowej i ma dom, który każdy by jej pozazdrościł.
Zaparkowały swój kabriolet na parkingu pod lotniskiem i poszły odnaleźć, samolot, który leci do Gdańska.
- Kochanie, jak tylko dolecisz daj mi znać. Jakby było Ci tam źle to wracaj, ja będę cały czas  w domu.
- Mamo przesadzasz, po za tym ty i tak nigdy nie masz dla mnie czasu, lepiej Ci zrobi, kiedy pozbędziesz się mnie na dwa miesiące.
- O czym ty mówisz?
- Myślisz, że nie widzę? Traktujesz mnie jak zbędny mebel w mieszkaniu. Owszem kupujesz mi markowe ciuchy, ale czy kiedyś zapytałaś mnie: Hej, jak było w szkole? Jesteś zajęta tą swoją głupią agencją reklamową.
- Nie prawda. I jakby Cię zaniedbywał lub…
- Przestań. Może nie ma tyle kasy co ty, ale na pewno okaże mną zainteresowanie, nie tak…
- Naprawdę nie wiem o co Ci…
- Proszę wsiadać do samolotu, który leci do Gdańska! – wypłynął głos z megafonu
- Pa, mamo.
- Do zobaczenia córeczko.
Lot, minął dość szybko. Wysiadła z samolotu i zobaczyła wysokiego, przystojnego, powiedzmy 39-letniego mężczyznę.
- Tata! – zawołała Gabrysia i rzuciła się na niego jak 5-letnie dziecko.
- Cześć! Jak się masz? Dawno Cię nie widziałem, zmieniłaś się. – Chodź zabiorę Cię do swojego domu.
- Tak, na pewno jest super.
- Hmm… No nie wiem.
Gabrysia uważnie przyglądała się domu, był drewniany z pięknym widokiem na morze. Weszli do środka, składał się z kuchni, łazienki i czterech pokoi. Jej tata spojrzał na nią z zakłopotaniem
- Wiem, że do tej pory żyłaś w luksusach, lecz… mnie nie stać na taką willę w jakiej mieszkasz z mamą.
- Ach, wcale mi to nie przeszkadza. Już miałam dość ciągłego wysłuchiwania mamy: ściągnij buty, nie brudź!  
- Hehe. – zaśmiał się tata – Chodź pokaże Ci swój pokój. – wskazał na białe drewniane drzwi.
Weszli do pokoju, w którym znajdowało się: łóżko, biurko, szafa i komoda.
- Jest wspaniale. – stwierdziła Gabrysia i powiedziała to całkiem szczerze – to będą świetne wakacje.
- Cieszę się, że tak myślisz. Rozpakuj się, ja przygotuje nam kolacje. – wyszedł
Po rozpakowaniu swoich rzeczy, Gabrysia udała się do kuchni, gdzie oczekiwał na nią tata. Podczas spożywania posiłku zapytała:
- Tato… Gdzie pracujesz?
- A tam… prowadzę taki sklep.
- Gdzie?
- Jakieś pół kilometra stąd.
- Fajnie. Będę mogła Ci pomóc.
- Ehh… Nie trzeba, masz wakacje, wypoczywaj. Nie będę Ci zawracał głowy.
- Tato, mam wakacje, które chciałam spędzić z tobą.
- Skoro nalegasz. O właśnie, nie daleko od nas mieszka mój przyjaciel. Ma córkę Justynę . Też nie ma rodzeństwa, w twoim wieku, na pewno się polubicie.
- Świetnie. Jutro ich odwiedzimy co? A teraz przepraszam tatku, ale jestem padnięta idę się przespać. Dobranoc.
- Do jutra.
W pokoju, Gabrysia zajęła się rozmyślaniem.
- Mój tata, nie ma za wiele kasy, trzeba mu jakoś pomóc. Mimo to, że ma dużo problemów, interesuje się mną, nie to co mama.
Nagle usłyszała dzwoniący telefon
- Halo? – telefon odebrał jej tata.
Coś słyszała jak mówi:
- Tak oczywiście, wszystko spłacę w najbliższym czasie.
 - No pięknie. – pomyślała – Banki się odzywają, tata ma długi.